nos Pinokia a z gęby cholewa

5 października 2013

czyli  jak zażądałem (?!) „monstrualnego honorarium” od biednej „Rzeczpospolitej” i prawie je dostałem.

Aby jednak wyjaśnić co to za monstrualne honorarium mieli mi zapłacić, za mój projekt grafiki, z orłem,  prześledźmy historię, jak do tego doszło. Wszystkie wytłuszczenia w cytatach są moje.

22 sierpnia br. pisze do mnie Wojciech Stanisławski, redaktor prowadzący „Plus-Minus” (taki dodatek Rzepy):

„Wśród prezentowanych przez Pana na stronie 'Galerii’ stylizacji orła trafiłem na Pańską „archaizującą” grafikę z roku 2012, która jest – z naszego punktu widzenia – wprost wymarzona na okładkę „Plusa”. Stąd pytanie-suplika: czy widziałby Pan możliwość jej wykorzystania przez nas / użyczenia / sprzedaży?”

Rozmawiamy telefonicznie, ustalamy moje honorarium, za publikację jednorazową na okładce, na 450,- zł, NETTO. Przesyłam wieczorem projekt, w dwu wersjach do wyboru.

23 sierpnia dostaję od p. red. Stanisławskiego potwierdzenie odebrania projektu i stawki honorarium:

„Serdecznie dziękuję i potwierdzam odbiór (Dropbox raz jeszcze się sprawdził) – i, tak jest, potwierdzam i ja wolę zapłacenia przez „Rz” 450 zł. netto honorarium (ponieważ złożyć się na nie muszą dwa działy – Fotoedycja oraz Opinie – najpewniej pójdzie to jako dwa przelewy. Takie dziadowanie nasze. Ale suma powinna wynosić 450 netto).”

„Rzeczpospolita” publikuje grafikę na przełomie sierpnia/września. Ja trafiłem na nią 4 września, stąd owa nieprecyzyjność „na przełomie”.

okładka w Rzepie z moją grafiką

Wysyłam więc pytanie kiedy dostanę honorarium. W odpowiedzi dostaję info, że za miesiąc, od daty publikacji. Po kolejnych dwu mailach dostaję honorarium 13 września. Fajnie, tylko suma zupełnie nie ta, no, ale uprzedzał p. red., że w dwu ratach będzie. Czekam spokojnie do końca miesiąca. 1 października zadaję p. red. Stanisławskiemu, mailem, pytanie o brakujące 71 zł. Z jego strony cisza, w zamian odpowiada mi 3 pażdziernika  p. red Zdort:

„Bardzo mi przykro, że suma, jaką Pan otrzymał, jest niższa od tego, której się Pan spodziewał, ale umawialiśmy się na 450 zł brutto – byłem świadkiem Pańskiej rozmowy z redaktorem Wojciechem Stanisławskim, i sam zabiegałem potem w kilku działach o to, aby zebrać taką sumę (dla nas monstrualną – tyle płacimy za dwie kolumny zagranicznego reportażu). Niestety w Polsce podatki są takie jakie są i fiskus obciął część wypłaconego Panu honorarium – czego jednak powinien się Pan chyba spodziewać.
Z poważaniem
Dominik Zdort, „Rzeczpospolita”, Kierownik Działów Opinie i Plus-Minus „

Ha, jeśli był, przy tej mojej rozmowie telefonicznej z red. Stanisławskim, to powinien pamiętać, że targowania specjalnego nie było, ja podałem stawkę, druga strona zaakceptowała. Za drogo? To kto Pana Zdorta zmuszał do publikowania, trzeba było nie publikować. Na moje oko nos Pinokia rośnie. Odpowiadam:

„Raczy Pan żartować, nasze negocjacje cenowe zostały potwierdzone przez p. Stanisławskiego mailowo i można to sprawdzić – 450 zł netto. Zatem nadal oczekuję zgodnie z zawartą i potwierdzoną mailem umową, na kwotę 450 zł, brakującej części honorarium.”

I jednocześnie, przy pomocy kalkulatora, liczę to honorarium na rękę (netto), od podanej przez redaktora sumy 450,- (brutto). No i nijak nie chce wyjść to, co rzeczywiście zapłacili, bo:
suma brutto = 450,-
50% uzysk twórcy = 225,-
50% do opodatkowania  =225,-
podatek 18%  =40,50
honorarium do zapłaty  =409,50
dostałem 379,-
Jakby nie liczył, też brakuje, równo 30,50 ?!

Dostaję kolejnego maila od Dominika Zdorta, „Rzeczpospolita”, Kierownika Działów Opinie i Plus-Minus „. Warto to przeczytać dwa razy:

„Niestety nic nie poradzę na tę niezręczną sytuację. To ja podejmuję w dziale ostateczną decyzję, a nie redaktor Stanisławski i jego maile nie mają żadnego formalnego znaczenia. Pamiętam doskonale swoją rozmowę z redaktorem Stanisławskim i decyzję, aby zapłacić Panu tak monstrualne honorarium za ilustrację okładkową, jakim jest dla nas 450 złotych (zazwyczaj za robione specjalnie na nasze zamówienie okładki płacimy ok. 250 zł). Nie jesteśmy w stanie płacić tak wysokich honorariów, jakich Pan oczekuje.

„Niestety nic nie poradzę na tę niezręczną sytuację.” – i to pisze odpowiedzialny redaktor poważnej gazety, po fakcie skonsumowania  umowy, a nie przed. Znaczy zamówili, ale wiedzieli, że nie było ich stać, to nie zapłacą, chociaż wykorzystali. Wychodzi, że opublikowali z  premedytacją, bo przecież mogli powiedzieć – za dużo – i nie publikować otrzymanej grafiki. Nos Pinokia przebił ścianę.

Wkurzony maksymalnie wysyłam odpowiedź:

„Szanowny Panie,
jak widzę kpi Pan ze mnie.

1. Nie raczył mnie Pan, poinformować PRZED publikacją o fakcie niemożności zapłaty wynegocjowanego honorarium ani, że rozmawiam z osobą niedecyzyjną. Mało tego ani się Pan zająknął płacąc, nie poinformował ani słowem, że kwota będzie diametralnie różna.

2. Ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz od kiedy to podatek, i co to za podatek, od sumy 450 zł brutto wynosi 71 zł? [tu załączyłem wyliczenie zrobione wyżej] Fakty są jakie są, suma ustalona, praca opublikowana i ktoś tę pozostałą część, 71 zł, musi zapłacić.”

Po tym moim mailu zaległa cisza, martwa.

Takie rozgrywanie honorarium, po opublikowaniu pracy i minionym od tego faktu miesiącu, uważam za mało etyczne, powiedziałbym wręcz, że to najzwyklejsze krętactwo Pinokia. Tym bardziej to żałosne, iż przy okazji p. red. Zdort ujawnia mizerię finansową własnej gazety, pisząc o owym „monstrualnym honorarium”, jak i chwaląc się tym, jak nisko płaci innym współpracownikom. Pomijam tu najzwyklejszy brak szacunku i do cudzej pracy, i do jej autora. No i mamy co mamy – monstrualny… nos Pinokia.

Panie Zdort, „Rzeczpospolita” tę pozostałą część honorarium, 71 zł, musi zapłacić, czy to Panu pasuje czy nie, nie ma zmiłuj,  bo mi Pan takim traktowaniem ubliżył i wkurzył. Z gęby nie robi się cholewy. Czekam na resztę honorarium i słowo „przepraszam”.

PS jeżeli komuś te 71 zł wydaje się sumą małą i nie wartą zachodu, to niech poczeka, jak wyjmą mu dużo więcej z kieszeni, metodą na biednego Pinokia.


s.:

Andrzeju,

1. czy nie podpisywałeś umowy użyczenia/udzielenia licencji przed publikacją? czy w ogóle ją podpisywałeś? bo z tekstu to nie wynika, a w umowie najpewniej byłaby zawarta kwota wynagrodzenia i można by reagować wcześniej.

2. niezależnie od wszystkiego, wysłałbym przedsądowe wezwanie do zapłaty lub wezwanie do zapłaty pozostałej kwoty od sumy trzykrotnego wynagrodzenia z uwagi na bezprawne (tj. nieuzgodnione, z niedotrzymaniem warunków) użycie Twojej pracy.

Jeśli to prawda, pan menagujący powinien zapoznać się z taką liczbą, 286, do odnalezienia w KK, szczególnie w świetle swojego oświadczenia na piśmie, o roli kierowniczej w sprawie, i szczególnie, jeśli nie ma etatu, a robi na zleceniu lub o dzieło, co też nie poprawi sytuacji redakcji w świetle obowiązku obywatela, by takie sytuacje zgłaszać PIP, a jeszcze nawet nie dotknęliśmy naruszenia prawa autorskiego w obrocie gospodarczym czy innego honoru…

Marcin Brux Barczyński:

Oj tam, od razu z kodeksem karnym wyjeżdżać… Najpierw powołałbym się na kodeks cywilny, a konkretnie na Art.103.§3.:
„W braku potwierdzenia ten, kto zawarł umowę w cudzym imieniu, obowiązany jest do zwrotu tego, co otrzymał od drugiej strony w wykonaniu umowy, oraz do naprawienia szkody, którą druga strona poniosła przez to, że zawarła umowę nie wiedząc o braku umocowania lub o przekroczeniu jego zakresu.”
Jeśli kierownik Zdort nie chce zapłacić, to musi zapłacić redaktor Stanisławski. Tak czy inaczej, kasa musi się zgadzać, a jak to ogarną między sobą, to już ich problem.

ech rece opadają…tragedia można by powiedzieć…kłamstwo na kazdym kroku…
jak odbierać i traktować ludzi poważnie i z szacunkiem po takich sytuacjach ?

remisch:

„potwierdzam i ja wolę zapłacenia przez „Rz” 450 zł. netto honorarium (…) (… suma powinna wynosić 450 netto)”

Nieco pocieszający jest fakt, że zapytali i uzgodnili warunki PRZED drukiem, jednak w świetle cytowanej deklaracji wyliczenia są błędne, kwota brutto to w takim przypadku 494,51 (450/0,91).

Jeżeli zaś chodzi o kwotę przelewu jaką autor tej notki otrzymał, to jakaś łajza założyła sobie z góry, że ALW przekroczył w tym roku podatkowym 2-gi próg podatkowy i wyliczyła podatek w stawce 32%.

PS. To już więcej honoru miał szmatławiec niejakiego Urbana, który to po otrzymaniu pisma za bezumowne użycie „fotki z internetów” grzecznie zapłacił kol. Olgierdowi http://olgierd.bblog.pl/wpis,,37288.html

PS II. „W związku z rażącymi uchybieniami umowy zawartej dnia (…) z przedstawicielem ze strony Waszej firmy (…), na podstawie art. 79 prawa autorskiego, wnoszę o zapłatę kwoty (…) itd. Kwotę wymienioną (…) należy przelać na moje konto nr (…) w wysokości oznaczonej, wszelkie opłaty publiczno-prawne pozostają po stronie wyrządzającego szkodę. (…) (imię nazwisko – podpis)”

HTH.

Drogi Remisch, wyliczeń nie ma żadnych, suma honorarium jest wymieniana dwukrotnie i dwukrotnie stoi przy niej słowo „netto”, czyli to co mam dostać, a nie co teoretycznie zarobię (brutto) :)

Jarosław:

Panie Andrzeju, to mi wygląda na standardową procedurę redakcji „Rzeczpospolitej”. Kilka lat temu zrobiłem dla nich kilka ilustracji (zaproponowali mi współpracę w ramach przeprosin za splagiatowanie mojej pracy). Rozliczenie następowało na podstawie tajemniczej „wierszówki”. Bez umowy. Po prostu pieniądze na konto. Pojawiły się identyczne problemy: wypłacanie innych kwot niż wcześniej ustalone mailowo; zapewnienia, że się bardzo starają zapłacić ile było ustalone, ale z jakichś względów, to niemożliwe; uwagi, że płacą mi więcej niż innym itp. W końcu po tym, jak zamówili ilustrację i jej nie opublikowali (oczywiście też nie zapłacili), podziękowałem za współpracę.

no to widać czas najwyższy, piętnować taką praktykę, publicznie.

emzap:

Piszą tu niektórzy o umowach papierowych, a skąd inąd wiem, iż umowa ustna też umową wiążącą jest.

Warto to do TVNu albo innego Faktu wrzucić, bo to konkurencja i pewnie czekają na podobne potknięcia.

Widać zmiana naczelnego niewiele pomogła.

s.:

Tak, oczywiście jest wiążąca, choć trudniejsza do udowodnienia.

Tu jednak jest sytuacja kuriozalna z obu stron. Pan Andrzej nie wiedział o właściwej kwocie wynagrodzenia (bo przypominam, że kwota netto nie jest kwotą do wypłaty przy umowach cywilno-prawnych) aż do momentu przelewu. Pomija się tu wszędzie wszelkie formalne zapisy, ciekaw więc jestem, w jaki sposób redakcja chciała zapłacić należny od tej umowy podatek.

Drogi S „Pan Andrzej” wiedział, a kwota netto jest do wypłaty na moje ręce, reszta, czyli podatek to zmartwienie płatnika. Proponuję zapoznać się z płatnościami w redakcjach i będzie wiadomo na jakiej zasadzie płacą i odprowadzają podatki.

s.:

Ale zdajesz sobie sprawę Andrzeju, że ów płatnik opłaca Twoje składki i zaliczkę na Twój podatek dochodowy, a nie swój?

Przepraszam, ale to jest podejście „chcę, co moje, reszta mnie nie obchodzi”.

oczywiście że sobie zdaję, tak jak mam nadzieję Ty zdajesz sobie sprawę co znaczy – netto, brutto i tara. Sumę honorarium można negocjować na dwa sposoby 1/podając sumę netto, wtedy wiemy ile dokładnie dostaniemy i 2/ podając kwotę brutto, wtedy wiemy „mniej więcej” ile dostaniemy, w takim jak tu przypadku, zależnie jak płatnik naliczy podatek, różnica może być spora.

PS a musi mnie obchodzić ile tego podatku naliczy? Ważne by go odprowadził.

s.:

Andrzeju, mi nie chodzi o to, „ile”, ale „jak”. Przyznam szczerze, że nie wiem, jak się odprowadza podatek od umów zawieranych ustnie (jeśli żadnej nie podpisywałeś) w sytuacji, w której miałby to zrobić zleceniodawca, ale chętnie się dowiem.

Niebywałe :) i to jeszcze gazeta, która optuje mocno za praworządnością, zasadami w biznesie, etyką przedsiębiorców itd… Monstrualna hipokryzja

Marta:

Zamiast się cieszyć, że wpadło parę groszy, to się robi aferę. Niskie to trochę.
Przecież gdyby nie ta publikacja Pana dzieła, nie zarobiłby Pan ani złotówki.
Takie teraz czasy, że media cienko przędą, po co się tak pieklić?

Marto, masz dość interesujące spojrzenie na sprawę, nawet bardzo. Rozumiem, że rozdajesz na lewo i prawo, i zadowalasz się ową złotówką. Zazdroszczę. A może nie umiem się cieszyć, jak Ty, że mnie kantują.

Marta:

Po prostu znam rzeczywistość. Uczę j.angielskiego w różnych prywatnych szkołach i tego typu praktyki, to normalka. Płacą po terminach, ucinają stawki, zwiększają godziny itp. Trudno. Jakbym była taka zajebista, to bym se sama założyła szkołę językową, ale nie jestem. Dlatego godzę się na takie traktowanie i nie rozpowiadam na prawo i lewo jak mnie rolują, bo bym już dawno w mieście nie miała żądnej roboty.
I żeby była jasność, nie narzekam, ciesze się, że mam robotę.
Pan widocznie żył w cieplarnianych warunkach i stąd to zaskoczenie.

Cieszę się że Pani się cieszy, że ma robotę, w Bangladeszu dzieci też się cieszą, że mają robotę. Tylko widzi Pani ja stary jestem, z czasów kiedy słowo/umowa coś znaczyła i jakoś nie zamierzam się zmieniać, tylko dlatego żeby się cieszyć, że mam robotę, bo jednocześnie mi wychodzi, że cieszyłbym się, że jestem idiotą.

Milijon:

Skoro się godzisz i nie widzisz problemu, a na dodatek nie rozumiesz czemu inni się nie godzą, to widocznie dobrze ci z tym ja cię traktuje. Nam w takim wypadku nic do tego. Niektórzy jednak nie lubią być wykorzystywani, oszukiwani i poniżani, dlatego za pomocą dostępnych środków, choćby i notką w internecie, piętnują takich co chcą ich oszukać.

Tomasz Zdziarski:

„Pan widocznie żył w cieplarnianych warunkach i stąd to zaskoczenie.”

Pani Marto Panią chyba koń kopnął niedawno w głowę. Człowiek domaga się zapłaty za swoją pracę. Odmawiają mu jej. Nawet jeśli brakowałoby złotówki – ja też bym się domagał. Kiedyś na „moim” rachunku ZUS była niepłata 4zł 12 gr. Domagano się tej kwoty wysyłając listy polecone do mnie (1 list kosztuje chyba 1zł50gr). A ja musiałem wykonać 4 przelewy na konto ZUSu. Pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w walce

s.:

Marto, nie można się godzić na bezprawie, bo tylko powiększa się takim przyzwoleniem skalę patologii.

ikona:

Piękny komentarz. „Okradli tylko trochę, więc po co się pieklić?” Pani Marto, czy jeśli pani pracodawca wypłaci Pani tylko część honorarium również zostawi to pani bez odzewu, bo przecież mógł nie zapłacić wcale, tylko jeszcze dyscyplinarnie zwolnić?

Franek:

e-sad.gov.pl

greg:

Aż przykro czytać jak się rynek zapada… Obawiam się, że lepiej nie będzie, chyba że jakiś zwrot wyraźny w mentalności nastąpi, ale też się na to nie zanosi, bo polityka dba o to byśmy się nienawidzili, a nie współpracowali „ku lepszemu jutro”.
Bolą też komentarze -szczególnie Pani Marta, która to „zna rzeczywistość”.
Pani Marto! To Pani sobie tworzy rzeczywistość zgadzając się na to właśnie. I pretensje tylko do siebie należy kierować

s.:

Doczytaj proszę do końca:

„(…) jak się odprowadza podatek od umów zawieranych ustnie (jeśli żadnej nie podpisywałeś) w sytuacji, w której miałby to zrobić zleceniodawca (…)”

A wracając do temu, wyślij im po prostu przedsądowe wezwanie do zapłaty.

Drogi S przecież Cię skierowałem we właściwe miejsce, po odpowiedź, do redakcji :)

s.:

No więc wracamy do punktu wyjścia „chcę, co moje, reszta mnie nie interesuje”. Nie ustosunkowałeś się do kwestii skarbowych, więc na razie zakładam, że „zatrudnili” Cię na czarno. To jest jeszcze bardziej smutne, także w kontekście brakującej kwoty.

Punktem wyjścia może być Twoja kiepska orientacja na temat spraw honoraryjnych w redakcjach. Do kwestii zaś skarbowych najlepszy jest US.

s.:

Andrzeju, posyłasz mnie to do redakcji, to do Urzędu Skarbowego, a sam się wymigujesz od wszelkich odpowiedzi. Zapytam więc wprost – dostaniesz od redakcji PIT za tę okładkę? Odpowiedź na to pytanie mi wystarczy, bo z niej wynikać będzie więcej niż z tego wpisu.

Drogi S – czy dostanę? powinienem, choć po tym zamieszaniu pewności już nie mam, to jednak liczę że do końca się nie podłożą :)

kajet:

1. Honorarium za jednorazową publikację grafiki powinno chyba zostać potraktowane jak umowa zlecenia, a nie jak przeniesienie praw autorskich. Przecież te prawa nie zostały przeniesione. Wtedy koszt uzyskania przychodu wynosi 20%, a nie 50%.

2. Ubawiło mnie stwierdzenie pana Zdorta, że „w Polsce podatki są jakie są”. Poza faktem, że próbuje zwalić na ustawodawcę winę za błędy swojej redakcji, to 15% potrącone od kwoty brutto podatkowym rozbojem w biały dzień raczej nie jest. Każdy chciałby tyle płacić. (Oczywiście w tym konkretnym przypadku podatek 15% oznaczałby 529 zł brutto, 450 zł netto.)

ad 1. A niby czemu? Toż to normalna licencja na jednorazową publikację.

no to Rzepa zeszła do pozimu Dziennika Trybuna, tam to normalka

Tomasz Urbaś:

Jeżeli jakiś redaktor podważa ważność umowy zawartej przez innego redaktora, to powstaje pytanie czy umowa została zawarta. Essentia negotii umowy w przedmiocie praw autorskich to m.in. wynagrodzenie. Brak wynagrodzenia – brak umowy.
I teraz najfajniejsze. Jeżeli ktoś korzysta bezumownie z cudzego utworu, to ponosi karę ustawową w wysokości… trzykrotnego wynagrodzenia :-D

PS. Miałem bardzo podobne doświadczenia z tym wydawnictwem.

Axi:

Jeżeli rozmawiałeś z osobą niedecyzyjną i utrzymują, że umowa nie została zawarta, to polecam wytoczyć sprawę powołując się na prawo autorskie i zażądać zadośćuczynienia (2 lub 3-krotność tego, co podawałeś) Art 79 / 1 p. 3b. Ponadto możesz skorzystać z Art. 79 / 2, aby otrzymać przeprosiny opublikowane w prasie oraz wpłatę dwu-krotności tej kwoty na rzecz funduszu dla twórców.
http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19940240083

Maggie:

Na szczęście umowa nie do końca była „na gębę” bo są maile od redakcji. Jest to dowód zawarcia umowy, a przynajmniej jej domniemanie. Niestety żyjemy w takim kraju, gdzie kantowanie i cfaniactwo są na porządku dziennym. Sama jestem grafikiem i się tym również spotkałam. Na szczęście po piśmie zaprzyjaźnionego prawnika należności uregulowano. Nie wolno godzić się na takie traktowanie i oszustwo (jak niestety godzi się pani Parta). Bo na takich kanciarzy działa tylko argument siły, czyli przedsądowe wezwanie konieczne.

[…] ciąg dalszy sprawy honorarium z Rzepy, a właściwie jego części. Dostałem właśnie mail od red. Stanisławskiego, którego akurat nie winię za powstałą […]

Ryszard Pilch:

Szanowny Panie Andrzeju,

moim zdaniem sprawa jest kuriozalna tzn. normalna wg najnowszych polskich „standardów” , bezbarwna-barwna polska codzienność, najbliżej koloru słynnej praczki (#SłowaNaOpak).

Z całego serca Panu kibicuję i życzę wygranej, najlepiej przez ippon.

Jednej rzeczy nie jestem świadom – Pan z takim dorobkiem, nazwiskiem i okładka Rzepy w takiej cenie?

chris:

Ładnie się tu niektórzy powołują na umowy i zasady.
A skoro tak, to zgodnie z zasadami od rozstrzygania sporów są sądy powszechne.
Mając powyższe na uwadze, wpis nie powinien się pojawić przed rozstrzygnięciem sądowym.

O ileż jednak zabawniej jest łamać zasady jendocześnie narzekając, że inni ich nie przestrzegają.

to dość ciekawe podejście, choć nieco opaczne. Sądy drogi Chris są ostatecznym rozwiązaniem, co nie zamyka drogi wielu innym rozwiązaniom. Można oczywiście widzieć wszystko na zasadach „białe albo czarne”, tylko to dość wąskie widzenie świata, jakie prezentujesz. Wolę konia bez klap na oczach, więcej widzi. Ciekawe też po co miałby się ten wpis ukazywać, po rozstrzygnięciu sądowym, zechcesz wyjaśnić swoją myśl?

Artykuł mógłby oburzyć, ale niestety nie w naszym kraju. Oczywiście mówię to półżartem i ze smutkiem jednocześnie – takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, ale z drugiej strony ten kraj do takich nas już bardzo przyzwyczaił. Na coś takiego oczy już nie wypadają z orbit, ewentualnie trochę szerzej się otwierają.

*imię

*e-mail

strona

odpowiedz na alw

*

 
 
    • Translate to:

  • Nowe

  • Tematy

  • Tagi