100 tys. Amsterdamu
24 marca 2014Duże oszczędności biorą się z rzeczy małych.
Nie tak znowu dawno, bo w roku 2003, wdrożona została nowa identyfikacja wizualna Amsterdamu, opracowana przez Edenspiekermann i Thonik. A właściwie cały system znaków, obejmujący wszystkie miejskie agendy i spółki zależne, „około 60, od portu do urzędu powiatowego , były jednoznacznie rozpoznawalne jako część wspólnoty. W rezultacie powstał ogromny zestaw narzędzi z logo, wytycznych, podstawowych wzorów, szablonów przykładów, tak aby wszystkie jednostki organizacyjne w Amsterdamie (jak również ich projektanci i inni dostawcy) mogły i powinny korzystać. To dało w efekcie znaczną oszczędność kosztów” .
Mała dygresja – w Holandii, w przeciwieństwie do nas, liczy się ponoszone przez miasto koszty łącznie, suma wydatków poszczególnych dzielnic czy spółek zależnych na druki, projekty, obrandowanie jednostek i floty samochodowej etc. to koszt jednostkowo duży a w sumarycznym ujęciu wręcz ogromny. Jest zatem na czym oszczędzać.
Takie oszczędnościowe założenie, ale i ujednolicenie tym samym wizualnej strony miejskich znaków legło u podstaw opracowanego 11 lat temu systemu znaków. Systemu, który pozwolił odnieść rzeczywiste i wymierne korzyści, tak finansowe, jak i wizerunkowe. Było zatem tak jak na prezentowanym niżej fragmencie systemu znaków. I było dobrze.
Miasto to jednak organizm żywy, zatem jedne agendy są likwidowane, inne powstają, przyszedł więc czas na modernizację systemu i nastąpiła rewolucja. Rewolucja, bo jak znany i dobrze postrzegany przez mieszkańców system zrobić jeszcze bardziej przejrzystym i oszczędnym kosztowo? Jak zmienić nie zmieniając? Uprościć strukturę systemu tożsamości, tego wszystkiego co na ten system się składa, tyle i aż tyle, co udowodnił Edenspiekermann modernizując system pod kątem nowych wyzwań. Zamiast wariantowości znaku głównego, dla poszczególnych jednostek, mamy teraz jeden znak dla wszystkich.
Jednolity wygląd i wyraźniejsza komunikacja – jesteśmy jednością. Amsterdam jako całość a nie zbiór jednostek. No i idące za tym kolejne oszczędności. Zmiana wydaje się kosmetyczna, na pierwszy rzut oka, jednak znak to czubek góry lodowej czyli stojącego za nim systemu, który został całkowicie przebudowany zyskując nie tylko nowe layouty, szablony, ikony, ale i wytyczne posługiwania się.
Hanane Lechkar z urzędu miasta tak mówi o skuteczności tej zmiany:
Suzanne Burger z portalu amsterdam.nl ujmuje to podobnie:
Nie tylko jednak u nas, jak się okazuje, koszty kolejnej zmiany, czy nowego projektu, są w pierwszym momencie oceniane po wydanych na nie sumach. Oczywiście dla komentujących owe czyste sumy przypisywane są na ogół samemu logo i tym samym horrendalnie wysokie. No bo jakże to? 100 tysięcy euro za tak minimalną zmianę w logotypie?! Odniósł się do tego typu komentarzy Edo van Dijk na stronie edenspiekermann.com tytułując swój materiał jasno “It’s not the logo”. I ma w pełni rację, tak rozbudowanego systemu tożsamości – nowy zestaw ikon, wzorów, szablonów, siatek etc. ujmujących wielorakość w jedne przejrzyste ramy, zmieniony zestaw wytycznych wspierających tożsamość miasta – nie można sprowadzać do samego logo i przypisać mu kosztu za całość prac. Tak jak nie można mówić o cenie samochodu mercedes sprowadzając ją do twierdzenia, że to cena samego emblematu na chłodnicy.
A skoro już o kasie mowa, warto wiedzieć, że koszty wprowadzenia nowych znaków, a właściwie wszystkiego co z nimi związane, są adekwatne do skali w jakiej się takie systemy wprowadza. Odnosząc się tylko do Holandii: Haga wydała 250 tys. euro, Eindhoven 200 tys. euro, Zaanstad 365 tys. euro, Universiteit Twente 675 tys. euro, zaś wprowadzenie systemu identyfikacji rządu holenderskiego szacowane jest na 15 milionów euro. Dużo? Owszem, ale w skali długoterminowej i przy stanie niezmienionym, czyli każdy sobie rzepkę skrobie, te koszty były by kilkukrotnie większe.
Polecam zatem ten przypadek szczególnej uwadze naszych decydentów. Duże oszczędności biorą się z rzeczy małych. Wysokie koszty opracowania i wdrożenia takich systemów w perspektywie krótkoterminowej są bez sensu, w długoterminowej przynoszą realne i duże oszczędności, bo to nie logo a właśnie cały system tworzy się by budować wyrazistą, jednorodną tożsamość miasta. Weryfikacja poprzedniego systemu zajęła Amsterdamowi 11 lat.
Więcej prezentacji zmodernizowanego systemu znajdziecie na stronach wymienionych poniżej w źródłach.
Źródła:
edenspiekermann.com, amsterdam.nl, marketingonline.nl, communicatieonline.nl, creativereview.co.uk, designtagebuch.de
identyfikacja logo miasta
Tagi: Amsterdam Edenspiekermann koszty miasta system tożsamość znaków
komentarze 2
kwintesencja logozy
9 marca 2017Kwintesencję podejścia do promocji miast, miasteczek, wsi i gmin można pokazać na dwu przykładach, polskim i czeskim. W obu wypadkach mamy podejście fundowania sobie kwiatka do kożucha. Im mniejsza miejscowość, tym bardziej bez pomysłu na siebie, poza oczywiście pomysłem na konkurs, na logosa własnego.
Zacznijmy od Czech.
Miasto Jaroměř / Czechy
Nie tylko u nas podejście miast do własnych znaków promocyjnych bywa mocno dyskusyjne. Również w Czechach daje ono o sobie znać i, w efekcie, pojawiają się konkursy dla wszystkich, za niewielkie pieniądze.
Miasto Jaroměř ogłosiło konkurs na logo, z nagrodą 5 tys. koron czeskich (po aktualnym kursie 798 zł). Konkurs był dwuetapowy, w pierwszym etapie wybierali znak internauci, w drugim rajcowie miasta. Projekty mógł nadesłać każdy. W głosowaniu internetowym wygrał projekt z dwoma strzałkami. Rajcowie miejscy wybrali zaś projekt z koroną zamiast litery M.
W sumie miasto postanowiło wykorzystać do promocji… obydwa znaki (!?). Widać żal było nie skorzystać za te same pieniądze.
Starosta jaromirski Jiří Klepsa chwali się ową taniością, de facto deprecjonując w ogóle potrzebę takiego znaku dla miasta.
„Inne miasta zaptojektowały logo za znacznie więcej pieniędzy, ale myślę, że nie jest to potrzebne. Logo nie jest niezwykle ważną kwestią w życiu miasta. Ale uważam za pozytywne, że jednoczy wizualnie ” Tłumaczenie własne z czeskiego, więcej na hradec.idnes.cz/
A teraz polska Kcynia.
Konkurs nieco podobny do czeskiego, finansowo i stapowo. W pierwszym etapie wybrano 10 projektów, na które można głosować, to na dziś.
W następnym etapie komisja dokona wyboru, uwzględniając wyniki sondy. Albo i nie. Mniejsza z tym, bo bardziej interesujące jest wyciąganie już niezasadnych wniosków z owego konkursu, przez panią Annę Duda-Nowicką, pracownika UM Kcynia i koordynatora konkursu , która, nota bene, cytuje samą siebie w (przygotowanym przez nią) materiale o logo Kcyni. Ale ad rem, a pisze/cytuje ona tak:
„Warto w tym miejscu dodać, że ogłaszając konkurs osiągnięto dodatkowy cel, a mianowicie promocję gminy Kcynia. Zainteresowanie konkursem było spore, a prace napłynęły z niemal całej Polski. O ten pozytywny rozgłos nam chodziło. Potencjalny uczestnik musiał wcześniej zaznajomić się z historią, walorami i charakterystycznymi elementami naszej gminy, co w zdecydowanej większości zgłoszonych projektów zostało zobrazowane – podkreśla Anna Duda-Nowicka.” Więcej na kcynia.info
No i tu mam, nie tylko ja, duże wątpliwości, względem tego pozytywnego rozgłosu i promocji miasta. Maciej Tesławski, współautor książki „Wizerunek miasta. Co, jak, dlaczego”, jak by nie patrzeć wysokiej klasy spec od marketingu, zapytany przeze mnie, o taką promocję miasta, odpowiedział krótko „przecież to nie ten target”. No jasne, że nie. Pomińmy taki drobiazg, że ten akurat target to raptem 40 osób (tylu nadesłało projekty), na dodatek nie opiniotwórczy, nawet lokalnie. Jest i drugi hurrra optymistyczny wniosek w powyższym cytacie, i, moim zdaniem, równie nieuprawniony. Chodzi o to zaznajomienie się „z historią, walorami i charakterystycznymi elementami naszej gminy, co w zdecydowanej większości zgłoszonych projektów zostało zobrazowane„. Na moje oko, po obejrzeniu wybranych 10 projektów, akurat wychodzi coś przeciwnego, co najwyżej naoglądali się obrazków z netu. Pisze autorka „O ten pozytywny rozgłos nam chodziło.” i chyba ma na myśli rozgłos w ramach miasta Kcynia, a i tego pewien nie jestem. Zrobienie bowiem konkursu na logo to ani pozytywny rozgłos, ani promocja miasta. Owszem mogło by się tak stać, patrz przykład Amsterdamu, ale nie na zasadzie zabawy p.t. „wymyślcie jakieś logo” i nie za takie pieniądze. Na dodatek ważne jest, a nawet ważniejsze, to jak się znak obudowało identyfikacją wizualną, jak się ją wprowadza i stosuje, a to, niestety, wymaga, oprócz pieniędzy, konsekwencji i czasu.
Pewien znajomy grafik mawia przy takich okazjach „jaka nagroda taka jakość”, ja dodam i rozgłos. Ale zawsze mogą implementować na polski rynek casus miasta Jaroměř. Przynajmniej w tym będą wyróżnialni w Polsce.
Źródła: hradec.idnes.cz/, www.font.cz , kcynia.info
konkurs logo miasta
Tagi: Anna Duda-Nowicka Czechy Jaroměř Jiří Klepsa Kcynia logo Maciej Tesławski miasto promocja
skomentuj
Charleroi vs Turku
2 marca 2015Dwa miasta i ich nowe znaki miejskie. Całkowicie inne podejście do miejskiej identyfikacji wizualnej. Charleroi vs Turku. W obu wypadkach jest to identyfikacja wizualna miasta, a co za tym idzie pełniąca rolę tak promocyjną, jak oficjalną.
Charleroi
Charleroi największe miasto regionu belgijskiej Wallonii wprowadza nowe corporate identity dla działań promocyjnych i oficjalnych. Nowym symbolem graficznej tożsamości miasta Charleroi będzie „C” z nieco nietypowym kształtem korony, odnoszącym się do topografii miasta. Projekt przygotowała agencja Pam & Jenny i obejmuje on wszystkie pola komunikacji, od papierów firmowych, druków reklamowych, po stronę internetową miasta. Koszt przebudowy miejskiego corporate identity wynosi 48000 euro.
Zastąpienie herbu miejskiego jest nieco dziwne, patrząc na to z punktu widzenia dobrych praktyk, przykłady Amsterdamu, czyli budowania nowego znaku miejskiego z odwołaniem się do herbu, godła heraldycznego. Z drugiej strony, to zastąpienie herbu ma też atut nie do przecenienia, w stosunku do rozbudowanego herbu, minimalistyczny, ale bardzo mocny przekaz i łatwość zapamiętania nieporównywalnie większą niż dość skomplikowany herb. Na to ostatnie zdanie pewnie skrzywią się heraldycy.
Nowy design będzie wprowadzany sukcesywnie.
Więcej: www.designtagebuch.de, charleroi.be
Turku
Turku, stolica regionu Varsinais-Suomi w Finlandii, a do 1809 stolica kraju. Nowy znak miejski, a właściwie modernizację herbu przygotowała agencja Satumaa. Znak będzie stosowany tak dla celów oficjalnych oraz promocji miasta.
Logotyp jest dwujęzyczny – fińska nazwy miasta Turku i szwedzka Abo. Niestety brak wizualizacji zastosowań.
I tutaj mamy diametralnie różne podejście do znaku, niż w Charleroi. Nowy znak Turku jest zmodernizowaną wersją monochromatyczną herbu miasta. Jednak tu, w przeciwieństwie do przywoływanego wyżej Amsterdamu, mamy pełny herb miasta . O ile w Amsterdamie sprowadzono znak do minimum formy, tu tylko niewielkie uproszczenia herbu i monochromatyczność.
Więcej: www.turku.fi
identyfikacja logo miasta
Tagi: Abo Belgia Charleroi Finlandia identyfikacja wizualna miasto herb Turku znak
skomentuj
herb, marka, logo
19 czerwca 2014O znakach miejskich pisałem wielokrotnie, wystarczy zajrzeć w zakładkę „miasta” , pokazywałem przykłady polskich produkcji, znaków promocyjnych całkowicie oderwanych od herbu. Pokazywałem też przykładów zagraniczne – Amsterdam i Erfurt gdzie znak stosowany na co dzień, przez władze miejskie, jest ściśle powiązany z herbem, wynikający z niego, co znakomicie załatwia sprawę.
Mówiąc szczerze nie mam nawet pretensji do grafików, że powstają ,znaki promocyjne całkowicie odcinające się od herbu, bo to właśnie znaki promocyjne, do jakichś strategii miejskich, które niestety w wielu wypadkach, nie wiedzieć czemu zastępują w oznakowaniu herb. Po części zaś są to znaki projektowane sobie a muzom. O ile te pierwsze starają się mieć oparcie w tychże strategiach, o tyle te drugie są tak zwanym efektem „misia”, czyli zrobił co chciał a wybrali „bo się podoba”. Po drugie unikanie herbu stało się miejską modą, dziwaczną bardzo, a co za tym idzie na ogół w briefie pada „byle nie było nic z herbu”. Sam to przerabiałem w wypadku Elbląga. Trochę mi to wszystko przypomina promocję Polski i co i rusz kolejne znaczki pt. „jak najfikuśniej i jak najdalej od orła”. Taka moda, na szukanie nowych rozwiązań i nie zauważanie, że rozwiązania są pod ręką, ale, jak to określił pewien radny „herb to takie stare pierdoły z socjalizmu”. Czyżby?
Zobaczmy jak można prosto i sensownie, odwołując się właśnie do herbu miejskiego, rozdzielić funkcje znaków. Że nie jest to ani stare, ani tym bardziej socjalistyczny wymysł, można zobaczyć na przykładzie szwedzkiej stolicy – Sztokholmu i paru innych. To dobry kierunek i warto by miasta brały go pod uwagę planując stworzenie logo promocyjnego.
SZTOKHOLM / Szwecja
Są zatem w Sztokholmie trzy znaki:
Od lewej: 1/ oficjalny herb miasta Sztokholm, znak do celów reprezentacyjnych; 2/ znak marki miasta, oparty na herbie, do oznakowania urzędu miasta, i jego potrzeb, informacyjnych i promocyjnych i 3/ znak wyłącznie promocyjny.
Podobne rozdzielenie funkcji znaków mamy i w innych miastach.
ERFURT / Niemcy
AMIENS / Francja
DUBLIN / Irlandia
AMSTERDAM / Holandia
MADRYT /Hiszpania
SYDNEY / Australia
SEATTLE /USA
Tu mamy przykład tylko dwu znaków, przy czym zamiast herbu jest pieczęć miasta.
LIZBONA / Portugalia
HAGA / Holandia
PRAHA / Czechy
Tu wyjątek, nieco inna sytuacja, Praha ma co prawda trzy znaki, Herb wielki i herb mały oraz znak promocyjny, ale do oznakowania urzędu miasta używany jest właśnie ten ostatni.
BELFAST / Irlandia Północna, UK
BRISTOL / Wielka Brytania
MONTREAL / Kanada
A jak jest u nas?
WARSZAWA / Polska
KRAKÓW / Polska
A w Biuletynie Informacji Publicznej mamy taki patent.
ELBLĄG /Polska
Takie rozdzielenie funkcji trzech znaków, jak zaprezentowane na zagranicznych przykładach, to dobre również rozwiązanie. Szczególnie u nas, bowiem herby miejskie, jako znaki urzędowe, nie są objęte ochroną majątkową, nie można ich zarejestrować w Urzędzie Patentowym, w przeciwieństwie do marki miasta (znaki środkowe) opartej na odniesieniach do herbu. Aby jednak te wzorce działały prawidłowo konieczne jest precyzyjne rozgraniczenie funkcji znaków, zakresów ich działania.
linki: underconsideration.com, brandingsource.blogspot.com, underconsideration.com, dzineblog.com,